Sobótki już za nami

 

Wieczór i Noc Świętojańska były porą cudów. Wierzono, że ogień
i zebrane tego wieczoru zioła mają moc odpędzania złych duchów.
A był już najwyższy czas, by oczyścić wodę z demonów, bo mogłyby łatwo zniszczyć dojrzewające plony. Nad wodami  rozpalano więc ogniska, a jeśli nie było w okolicy miejsc nad rzeką lub jeziorem, palono ognie na wzgórzach i leśnych polanach. Palono w nich wonne zioła.
W trakcie radosnych zabaw odbywały się różnego rodzaju wróżby i tańce. Dziewczęta puszczały w nurty rzek wianki z zapalonymi świecami. Jeśli wianek został wyłowiony przez kawalera, oznaczało to jej szybkie zamążpójście. Jeśli płynął, dziewczyna nieprędko miała wyjść za mąż. Jeśli zaś spłonął, utonął lub zaplątał się w sitowiu, wróżyło to staropanieństwo. Prawdopodobnie są to pozostałości dawnych wiosennych obrzędów magicznych kończących zaklinanie „dobrego początku”, nawiązujących do obrzędowości Słowian.
Sobótki w Trześni co roku przyciągały tłumy chętnych do wspólnej zabawy mieszkańców gminy Niwiska. W tym roku aura stała się mniej łaskawa dla imprezowiczów. 24 czerwca padało, co spowodowało obniżenie temperatury i niską frekwencję. Mimo deszczu kilka zaplanowanych punktów programu sobótkowego udało nam się zrealizować. Spotkanie rozpoczęło się od ognia, ponieważ w dawnych czasach właśnie od ognia zaczynano. Był on ważnym symbolem i atrybutem obchodów świętojańskich. Dookoła ognisk tańczyły dziewczęta, przepasane bylicą i śpiewały pieśni miłosne. Do leśnych ognisk podchodzili chłopcy popisywać się zręcznością. Samo krzesanie ogni sobótkowych to nie była sprawa prosta. Żar  musiał powstać przez tarcie drewna o drewno. Zatykano więc na palu drewniane koło i tańczono wokół niego kręcąc go coraz szybciej za pomocą przywiązanych tasiemek. Widzowie mogli zobaczyć  tylko symulację takiego rozpalania ognia i poczuć magię z tamtych lat.           Nasze dziewczęta wykonały piękny układ taneczny z barwnymi wiankami, po czym udały  się z babką Szeptuchą nad rzekę, aby wypuścić je na wodę.                             
W dawnych czasach, tak jak dziś właśnie piękne dziewczęta tańczyły wokół Sobótek. Chłopcy skakali przez ogień, by pochwalić się odwagą i zwinnością. Skakali przez wysokie płomienie, bo im wyżej wyskoczyli, tym wyżej miało wyrosnąć ich zboże, a tym samym wyższe miały być plony.  Czasem skakali razem z dziewczętami, trzymając się za ręce. W takim wypadku, udany skok wróżył gorącą miłość i wierność aż po grób. Następnie przed publicznością zaprezentowały się grupy taneczne /a było ich sześć /działające przy Gminnym Ośrodku Kultury i Biblioteki w Niwiskach pod kierunkiem choreograf Karoliny Majdan. Wykonały różne układy  taneczne  od Lasowiaka ,Krakowiaka po tańce staro warszawskie wzbudzając ogromny aplauz wśród publiczności. Były też świetne wróżby min. z ziół o które zadbała babka Szeptucha czyli Pani  Bożenka. Wieczorem do tańca przygrywał zespół Pro Dance. W magię wieczoru sobótkowego doskonale wprowadzała nas Pani Madzia                                                    Bez względu jednak na nazwę, czy jako Noc Kupały, Sobótka, czy Noc Świętojańska, bez wątpienia zawiera się w niej pamięć minionych wieków i – jak każdy obyczaj
i obrządek – korzeniami sięga mroków przeszłości i prapoczątków naszej kultury. Chociażby dlatego warto zwyczaje sobótkowe kultywować.